Tradycyjni reasekuratorzy. Tradycyjne metody reasekuracji. | Uwaga! Jest to część prowadzonego przeze mnie dawniej, starego serwisu ryzyko.pl. Znaczna część informacji na tej stronie może więc być już nieaktualna a nawet fałszywa. Z drugiej strony czasem można przekonać się jakie były przewidywania i plany, a jak potoczyła się rzeczywistość.. Marcin Z. Broda | Opracowano: maj 1997 Działalność ubezpieczeniowa - czyli (określając to możliwie najprościej) przyjmowanie na siebie finansowych skutków wystąpienia zdarzenia, którego sam fakt zaistnienia, czas lub wielkość jest nieprzewidywalna - wiąże się zawsze z olbrzymim ryzykiem. Dla bezpiecznego - tak dla ubezpieczonych, jak i ubezpieczyciela - prowadzenia takiej działalności potrzebne są wysokie kapitały, doskonałe statystyki i olbrzymia wiedza. Kluczowym zagadnieniem w prowadzeniu ubezpieczeń jest też stała kontrola jakości i ilości ryzyka, jakie jest przyjmowane do ubezpieczenia. Ponieważ w praktyce nie istnieje firma, która mogłaby sama bezpiecznie ubezpieczyć wszystkie ryzyka, rozwinął się na świecie rynek reasekuracji, gdzie ubezpieczyciel można oddać część ryzyka przekraczające jego możliwości. Jest to kapitalne ułatwienie dla ubezpieczających się - szczególnie dla dużych organizacji, którzy przy braku rynku reasekuracyjnego musieliby sami szukać czasem nawet kilku ubezpieczycieli, którzy razem mogliby przyjąć ich ryzyko. Na świecie reasekurację oferują przede wszystkim wyspecjalizowane w tym towarzystwa reasekuracyjne. Poza samym przejęciem ryzyk mogą one dostarczać też bezpośrednim ubezpieczycielom inne usługi np. pomoc w ustalaniu warunków i taryf ubezpieczeniowych. Do trzech największych towarzystw reasekuracyjnych zalicza się obecnie Münich Re. (Niemcy), Swiss Re. (Szwajcaria) oraz General Reinsurance Corp. (Stany Zjednoczone). Drugim dostarczycielem reasekuracji są zwykłe towarzystwa ubezpieczeniowe, które mogą prowadzić również działalność reasekuracyjną. Reasekuracja jest dla nich uzupełnieniem bezpośrednio przyjmowanych ubezpieczeń i może służyć np. do wyrównywania portfela. Wreszcie trzecią - bardzo specyficzną ze względu na sposób organizacji, przyjmowania i podział ryzyka - częścią rynku reasekuracyjnego na świecie jest Lloyd's of London. Korporacja zbiera - wg. różnych szacunków - od 8 do 12% globalnej składki reasekuracyjnej i stanowi dla wielu osób - szczególnie tych niezwiązanych zawodowo z ubezpieczeniami - synonim siły i pewności. Istniejące tzw. alternatywne rynki reasekuracyjne - mimo, że są uznawane za niedaleką nawet przyszłość tej działalności - obsługują na razie marginalny procent rynku. Wśród takich alternatywnych metod można wymienić sekuratyzację ryzyk na rynku finansowym oraz rynek swapów ubezpieczeniowych umożliwiający bezpośrednią wymianę homogenicznych pakietów ubezpieczeń. Niezależnie jednak od dostarczyciela reasekuracji jest ona - jak twierdzą znawcy - wielką sztuką. Umowa reasekuracjiZ formalnego jednak punktu widzenia jest to tylko specjalna umowa zawarta pomiędzy jednym zakładem ubezpieczeń (zwanym fachowo cedentem), a innym zakładem ubezpieczeń, syndykatem Lloyd's lub też wyspecjalizowanym "towarzystwem reasekuracyjnym" (we wszystkich wypadkach fachowo nazywa się ich cesjonariuszami lub prościej - reasekuratorami), na mocy której cedent odstępuje reasekuratorowi całość lub część ubezpieczonej u niego grupy ryzyk wraz z odpowiednią częścią składek, a reasekurator zobowiązuje się do wypłaty odszkodowań przypadających na przejętą część ryzyk. Rysunek A pokazuje szkic możliwych powiązań pomiędzy ubezpieczonymi i zakładem ubezpieczeń, a reasekuratorem i retrocesjonariuszami. Zwrócić należy tylko uwagę na dwie kwestie. Rysunek A Możliwe powiązania ubezpieczonych, zakładu ubezpieczeń, reasekuratora i retrocesjonariuszy Po pierwsze dla ubezpieczonych istnienie lub nie reasekuratora nie ma znaczenia w tym sensie, że umowy ubezpieczenia zawarte między nimi, a zakładem ubezpieczeń są od umowy reasekuracji niezależne. Istnienie lub nie reasekuratora nie wpływa więc ani na sam fakt obowiązku wypłaty odszkodowania przez zakład ubezpieczeń w momencie zajścia szkody pokrytej ubezpieczeniem, ani tym bardziej - na wysokość tego odszkodowania. Istnienie i jakość reasekuracji ma jednak kapitalne znaczenie dla bezpieczeństwa ubezpieczonych i z tego względu jest bardzo wnikliwie badana we wszystkich krajach przez odpowiednie organa nadzoru. Reasekuracja decyduje bowiem bardzo często o wypłacalności zakładu ubezpieczeń. W Polsce nie można jednak pozostawić reasekuracji jedynie nadzorowi państwowemu. Wynika to z prawnego przyzwolenia na zachowanie na udziale własnym zakładu ubezpieczeń (czyli po uwzględnieniu reasekuracji) sumy ubezpieczenia w wysokości do 25% łącznej wysokości kapitału własnego i rezerw techniczno-ubezpieczeniowych. Oznacza to dla większości polskich towarzystw, że jedna szkoda totalna może przekroczyć - w wielu wypadkach znacznie - całość ich kapitałów własnych! Zatrważająca jest też możliwość podwyższenia jeszcze tego stosunku - wg. ustawy w "szczególnie uzasadnionych przypadkach" - przez Państwowy Urząd Nadzoru Ubezpieczeń. Na marginesie można stwierdzić tylko, że powyższe uregulowania są niczym wobec milczącego przyzwolenia organu nadzoru na działanie zakładu ubezpieczeń z ujemną wysokością kapitałów własnych. Po drugie w praktyce każdy zakład ubezpieczeń posiada nawet do kilkunastu reasekuratorów. Zresztą nawet ryzyko wynikające z pojedynczej umowy ubezpieczenia może zostać podzielone - i z reguły jest dzielone - pomiędzy kilku reasekuratorów. Jak już wskazano wyżej w normalnych warunkach ubezpieczony nie ma potrzeby interesowania się pomiędzy kogo i jak jego ubezpieczenie jest dzielone. Rodzaje reasekuracji ze względu na formę zobowiązańObecnie występuje bardzo wiele różnych typów umów reasekuracyjnych - podobnie jak istnieje wiele typów umów ubezpieczenia. Każda z nich jest dostosowana tak do zaspokojenia innych potrzeb reasekurującego się zakładu ubezpieczeń, jak i do jego sytuacji rynkowej, finansowej. Dawniej reasekuracja była stosowana jedynie w szczególnych przypadkach - kiedy jednostkowe ryzyko było bardzo duże lub specyficzne i przekraczało możliwości danego towarzystwa. Taki rodzaj umów reasekuracyjnych nazywamy dziś umowami fakultatywnymi. Są one cały czas stosowane z tych samych powodów co dawniej - nie wszystkie umowy ubezpieczenia da się przewidzieć i reasekurować z góry, a przyjmowane przez towarzystwo ryzyko może być dla niego zbyt wielkie. Umowy fakultatywne są zawierane i negocjowane odrębnie dla konkretnej umowy ubezpieczenia. Zakład ubezpieczeń sam podejmuje decyzję, czy i w jakiej proporcji oddać ryzyko reasekuratorowi. Ten z kolei ma prawo przyjąć lub nie oferowany mu business. Przy olbrzymiej ilości zawieranych obecnie ubezpieczeń umowy fakultatywne mogą pełnić dla zakładów ubezpieczeń jedynie rolę uzupełniającą. Większość przyjmowanych ryzyk przekazuje się reasekuratorowi niejako "z automatu" na podstawie - zawieranych zwykle na wiele lat i ewentualnie tylko renegocjowanych - tzw. umów obligatoryjnych. Określają one warunki reasekuracji dla całych grup ubezpieczeń przyjmowanych przez towarzystwo, np. dla wszystkich ubezpieczeń ogniowych budynków i budowli lub dla wszystkich ubezpieczeń odpowiedzialności cywilnej o limicie większym niż 1 mln USD. Odwrotnie niż w reasekuracji fakultatywnej przy reasekuracji obligatoryjnej zakład ubezpieczeń musi przekazać objęte umową ryzyka, a reasekurator musi je przyjąć. Oprócz dwu wymienionych wyżej istnieją jeszcze pośrednie rodzaje - ze względu na formę zobowiązań cedenta i reasekuratora - umów reasekuracyjnych. Nazywa się je zwykle umowami fakultatywno-obligatoryjnymi. Najczęściej pozwalają one zakładowi ubezpieczeń na przekazywanie jedynie wybranych ryzyk do reasekuracji (jak przy umowach fakultatywnych) przy czym reasekurator musi przekazywane ryzyka przyjąć (jak przy umowach obligatoryjnych). Nie są one jednak zbyt często stosowane ze względu na duże prawdopodobieństwo antyselekcji ryzyk (tj. przekazywania tylko najgorszych ryzyk) przez cedujący zakład ubezpieczeń. Rysunek Podział reasekuracji ze względu formę zobowiązań cedenta i reasekuratora Rodzaje reasekuracji ze względu na podział ryzykaObok podziału umów reasekuracyjnych na fakultatywne i obligatoryjne - ze względu na formę zobowiązań stron - dzielimy też te umowy ze względu na sposób rozłożenia ryzyka pomiędzy cedenta i reasekuratora. Rysunek Podział reasekuracji ze względu metodę podziału ryzyka Najprostsze umowy reasekuracyjne to takie, kiedy reasekurator przejmuje na siebie określoną część ryzyka (wyrażoną najczęściej poprzez sumę ubezpieczenia) i w takiej samej części pokrywa ewentualne roszczenie (odszkodowanie). Taki rodzaj umów to umowy proporcjonalne.Był to jedyny model reasekuracji znany do końca XIX w., a i dziś umowy proporcjonalne - mimo rozwoju nowych, bardziej zaawansowanych metod ochrony - stanowią podstawę większości programów reasekuracyjnych. W pierwszym wariancie umów proporcjonalnych - umowach kwotowych - reasekurator otrzymuje zawsze ten sam - określony z góry - procent ryzyka. Niezależnie więc od sumy ubezpieczenia może on otrzymać np. 30% ryzyka, 30% składki (odejmuje się tutaj tylko tzw. prowizję reasekuracyjną, która ma pokryć m.in. koszty zawarcia umowy ubezpieczenia, ewentualnej likwidacji szkód itp.) i być jednocześnie zobowiązanym do wypłaty 30% ewentualnego odszkodowania. Zaletą umów kwotowych jest prostota w rozliczaniu zarówno koniecznej do przekazania dla reasekuratora składki, jak i należnych od niego odszkodowań. Jednak jednocześnie mają one - z punktu widzenia zakładu ubezpieczeń - bardzo poważne wady. Po pierwsze umowy te nie pozwalają na ścisłe ograniczenie maksymalnej sumy ubezpieczenia pozostającej na własnym zachowku zakładu ubezpieczeń. Załóżmy, że ubezpieczyciel skalkulował, że może bezpiecznie przyjąć bezpośrednio na siebie ryzyko w wysokości 50 mln PLN. Przy reasekuracji kwotowej i przy udziale reasekuratora w wysokości 30% oddawanego ryzyka może on więc podpisać umowy na sumę nie większą niż 71,43 mln PLN. Podpisanie umowy na wyższą sumę oznacza, że weźmie on na siebie ryzyko większe niż to, które uznał za bezpieczne. Reasekuracyjna umowa kwotowa przesunęła więc jedynie problem ubezpieczyciela troszkę dalej - jednak nie zlikwidowała go. Ponadto ubezpieczyciel przekazywał do reasekuracji ryzyka, które mógłby spokojnie zachować bezpiecznie dla siebie tj. wszystkie ryzyka o sumie poniżej 50 mln PLN. Samo w sobie nie jest to oczywiście niczym złym, ale oznacza, że najprawdopodobniej płacił za coś, co nie było mu potrzebne. Należy jedynie zwrócić uwagę, że umowy kwotowe doskonale nadają się do wzajemnego przekazywania ryzyk pomiędzy ubezpieczycielami np. w celu jakościowego lub terytorialnego wyrównania portfeli. Wielu wad umów kwotowych nie posiada inna odmiana umów reasekuracji proporcjonalnej - umowy ekscedentowe. W tym wypadku reasekurator przejmuje na siebie nie określony procent z każdego ryzyka, a jedynie pewien procent z ryzyk ponad ustalonym przez zakład ubezpieczeń limitem. Rysunek B pokazuje jak następuje - dla tego rodzaju umowy reasekuracyjnej - podział ryzyka pomiędzy zakład ubezpieczeń a reasekuratora. Rysunek B Podział ryzyka w reasekuracji ekscedentowej Dla ryzyka A, gdzie suma ubezpieczenia określona jest na 35 mln PLN, całość ryzyka przyjmuje na siebie zakład ubezpieczeń (całe ryzyko jest na zachowku zakładu ubezpieczeń). W tym wypadku zakład ubezpieczeń wypłaci też w całości ewentualne odszkodowanie. Dla ryzyka B, gdzie suma ubezpieczenia określona jest na 80 mln PLN, zakład ubezpieczeń przyjmie na siebie ok. 62,5% ryzyka (na jego zachowku pozostanie 50 mln PLN), a reasekurator weźmie ok. 37,5% ryzyka (tzw. ekscedent wyniesie 30 mln PLN). Reasekurator pokryje też wypłatę odszkodowania w wysokości 37,5% nawet jeśli nie sięgną one ustalonego limitu tj. 50 mln PLN. Dla ryzyka C, gdzie suma ubezpieczenia określona jest na 150 mln PLN, zakład ubezpieczeń przyjmie na siebie ok. 33,3% ryzyka (na jego zachowku pozostanie 50 mln PLN), a reasekurator weźmie ok. 66,7% ryzyka (tzw. ekscedent wyniesie 100 mln PLN). Reasekurator pokryje też wypłatę odszkodowania w wysokości 66,7% niezależnie od ich wielkości, ale zawsze w granicach przyjętego na siebie w tym wypadku ekscedentu, tj. do 100 mln PLN. Jak widać przy umowach ekscedentowych ubezpieczyciel przekazuje do reasekuracji jedynie te ryzyka, które przekraczają jego możliwości, a przy tym zawsze zachowuje dla siebie taką ich część jaką może bezpiecznie przyjąć na własne ryzyko. Z tego powodu umowy te - mimo dużo większego skomplikowania przy rozliczaniu zarówno należnych reasekuratorowi składek, jak i spoczywających na nim odszkodowań - są częściej stosowane niż umowy kwotowe. Jednak dalej umowy kwotowe mają pewne wady. Cały czas ubezpieczyciel płaci za odstępowanie ryzyk, które - przynajmniej do pewnego momentu - mógłby sam pokrywać. I tak np. w przypadku B opisanym wyżej - dla szkody w wysokości tylko 10 mln PLN reasekurator pokryje 3,75 mln PLN. Oznacza to, że ubezpieczyciel zapłacił (odprowadzając odpowiednią część składki ubezpieczeniowej) reasekuratorowi za częściowe pokrycie szkody, którą sam mógłby bezpiecznie pokryć w 100%. Oczywiście w praktyce rozumowanie i czynniki podjęcia decyzji reasekuracyjnych nie są tak proste, ale często opłacalne może być zastosowanie umów reasekuracji nieproporcjonalnej.Przy tych umowach reasekurator nie odpowiada za szkody w tym samym stosunku w jakim przejmuje na siebie sumę ubezpieczenia. Jego odpowiedzialność jest zależna za to od wysokości pojedynczej szkody lub od łącznej wysokości szkód w cedowanej grupie ryzyka. Ponieważ przy umowach nieproporcjonalnych udział reasekuratora w odszkodowaniach nie jest z góry określony - nie pobiera on też pewnej wyznaczonej przez procent cedowanych ryzyk części składki, a wyznacza niezależną od składki cenę za przyjęcie ryzyka. Za żądaną kwotę może on zaoferować dwa podstawowe modele ochrony. Po pierwsze - przy umowach nadwyżki szkody - reasekurator może odpowiadać za każdą szkodę, która przekroczy ustaloną wielkość tzw. priorytet. Zwykle też jego odpowiedzialność ograniczona jest z góry poprzez tzw. limit pokrycia reasekuracyjnego - stanowiący jednocześnie priorytet następnej umowy tego typu, itd. Rysunek C pokazuje przykłady pokrycia szkód przez kolejnych reasekuratorów zależnie od wysokości szkody. Rysunek C Pokrycie szkód przy reasekuracji nadwyżki szkody I tak w przypadku A ubezpieczyciel sam pokryje szkodę w pełnej wysokości 35 mln PLN. W przypadku B ubezpieczyciel pokryje szkodę w wysokości 50 mln PLN (podstawowy priorytet), I reasekurator pokryje kolejne 25 mln PLN (tzw. I layer), a II reasekurator kolejne 25 mln PLN (część tzw. II layer-u). Wreszcie w przypadku C bezpośredni ubezpieczyciel oraz I i II reasekurator pokryją swoje udziały w całości (odpowiednio 50, 25 i 50 mln PLN), a III reasekurator dopełni roszczenie do 210 mln PLN tj. o 85 mln PLN. Umowy nadwyżki szkody mogą spełniać bardzo ważną funkcję ochrony zakładu ubezpieczeń przed szkodami katastroficznymi. Dla takich ryzyk i szkód - przy niewielkim prawdopodobieństwie ich wystąpienia - umowy proporcjonalne są zwykle nieopłacalne ze względu na konieczność pozostawienia na własnym zachowku jedynie bezpiecznej części ryzyka. Znakomita więc część ryzyka i związanej z nim składki musi wtedy odpływać do reasekuratora nie poprawiając znacząco bezpieczeństwa zakładu ubezpieczeń, a na pewno uszczuplając jego zysk. Reasekuracja nadwyżki szkody pozwala chronić się ubezpieczycielowi przed zbyt wielkim dla niego ryzykiem przy zachowaniu maksymalnej części ryzyka i składki dla siebie. Jeszcze dalej w tym kierunku idą umowy nadwyżki szkodowości - drugi rodzaj umów nieproporcjonalnych. Nie rozpatruje się tutaj pojedynczych szkód, a jedynie ich łączny efekt w całym portfelu ryzyk danego rodzaju. Reasekurator zobowiązuje się - za opłatą odpowiedniej składki - do pokrycia wszystkich szkód jeśli szkodowość (tj. stosunek wypłaconych odszkodowań do zebranych składek) przekroczy np. 100%. Zwykle - podobnie jak przy umowach nadwyżki szkody - i tutaj stosuje się kilka kolejnych, określanych procentowo limitów plasowanych u kolejnych reasekuratorów. Pozwala to na obniżenie kosztów reasekuracji, ponieważ - podobnie jak przy zwykłych ubezpieczeniach - w reasekuracji występuje specjalizacja i czasem łatwiej oraz taniej jest sprzedawać kawałki tortu. Umowy nadwyżki szkodowości mogą chronić ubezpieczyciela nie tylko przed szkodami katastroficznymi, ale też przed znaczną kumulacją drobnych szkód, które - mimo, że pojedynczo niegroźne, mogą w swej masie zagrozić jego stabilności. Programy reasekuracyjneOlbrzymi wachlarz różnych umów reasekuracyjnych pozwala na takie ich wzajemne dostosowanie by razem pokrywały one - możliwie najdokładniej i najtaniej - wszystkie możliwe ryzyka, których nie mógłby pokryć bezpiecznie sam ubezpieczyciel. Przy tworzeniu i plasowaniu na rynku takich programów bardzo często uczestniczą brokerzy reasekuracyjni, choć z roku na rok ich rola - szczególnie w reasekuracji obligatoryjnej - spada coraz bardziej na rzecz kontaktów bezpośrednich. Od wielu już lat można też zauważyć wzrost ilości umów o stosunkowo skomplikowanym sposobie rozliczeń, które jednocześnie lepiej zabezpieczają interesy cedenta. Jest to możliwe dzięki powszechnemu zastosowaniu komputerów przy bezpośrednim przyjmowaniu ryzyk i - co za tym idzie - przyspieszeniu lub wręcz umożliwieniu obsługi nawet bardzo złożonych programów reasekuracyjnych. Można przypuszczać, że rynek reasekuracyjny będzie stale (choć pewnie powoli) rozwijał coraz to nowe formy cedowania ryzyk. Podstawowym motorem zmian będzie najprawdopodobniej ten sam zestaw czynników, które spowodowały rozwinięcie się w XX w. metod reasekuracji nieznanych wcześniej. Są to: - chęć lepszego zabezpieczenia się przez zakłady ubezpieczeń,
- dążenie przez nie do zmniejszenia kosztów związanych z koniecznością prowadzenia ochrony.
Obecnie najbardziej obiecującymi i dyskutowanymi na świecie nowinkami reasekuracyjnymi są wskazane już w pierwszej części artykułu: - sekurytyzacja (katastroficznych) ryzyk ubezpieczeniowych na rynku finansowym,
- swoista giełda ubezpieczeniowa - rynek swapów ubezpieczeniowych
składające się na alternatywny rynek reasekuracyjny. Marcin Z. Broda | Uwaga! Jest to część prowadzonego przeze mnie dawniej, starego serwisu ryzyko.pl. Znaczna część informacji na tej stronie może więc być już nieaktualna a nawet fałszywa. Z drugiej strony czasem można przekonać się jakie były przewidywania i plany, a jak potoczyła się rzeczywistość.. Marcin Z. Broda | Profesjonalnie o ubezpieczeniach.. | | |