ryzyko.pl

Ryzyko.pl >> Dawne artykuły >> Ryzyko >> Podejmowanie >> Retencja >> Captives >> Czas ubezpieczycieli 

 

 

 

Kilka tygodni po wypadku Swissair nad Halifaxem

 

Uwaga!

Jest to część prowadzonego przeze mnie dawniej, starego serwisu ryzyko.pl. Znaczna część informacji na tej stronie może więc być już nieaktualna a nawet fałszywa.

Z drugiej strony czasem można przekonać się jakie były przewidywania i plany, a jak potoczyła się rzeczywistość..

Marcin Z. Broda


 

Minęło już kilkanaście tygodni od wypadku 3 września 1998 samolotu MD-11 linii Swissair w okolicach Halifaxu w Nowej Szkocji. Zginęło wtedy 215 pasażerów oraz 14 członków załogi. Dla ubezpieczycieli przyszedł teraz czas liczenia szkód.

Zarówno samolot jak i odpowiedzialność cywilna przewoźnika były ubezpieczone w dwu towarzystwach wewnętrznych (ang. captives) lokalizowanych na wyspie Guernsey: Polygon Insurance Co. Ltd. oraz Pentagram Insurance Co. Ltd.. Oba towarzystwa należą do grupy KSSAF obejmującej KLM Royal Dutch Airlines, Scandinavian Airlines System, Swissair, Finnair oraz Australian Airlines.

Ubezpieczenie samolotu i OC w towarzystwach wewnętrznych nie oznacza jednak w żadnym wypadku, że światowy rynek ubezpieczeniowy i reasekuracyjny nie odczują tej szkody. Wprost przeciwnie - znaczną część 126,5 mln dolarów na jaką był ubezpieczony samolot oraz większość roszczeń cywilnych wypłacą komercyjni asekuratorzy. Właśnie roszczenia cywilne budzą w tej chwili największy niepokój ubezpieczycieli. Zgodnie bowiem z potwierdzonymi przez Polygon informacjami polisa OC Swissair opiewała na przynajmniej 1,2 miliarda dolarów i choć nie ma w tej chwili obaw o wyczerpanie tej kwoty to roszczenia rodzin oraz pracodawców osób, które zginęły w wypadku, z całą pewnością przekroczą kilkakrotnie samą wartość samolotu.

Zarządzanie ryzykiem w Swissair było prowadzone zewnętrznie przez wyspecjalizowaną komórkę jednego z londyńskich brokerów. Usługi te - znacznie tańsze niż prowadzenie pełnego procesu identyfikacji, oceny i podejmowania ryzyka wewnątrz firmy - obejmowały między innymi klasyczny transfer ryzyka oraz prowadzenie tzw. alternatywnych metod jego finansowania. W tej chwili firma nie obawia się więc problemów związanych ze swoim pokryciem ubezpieczeniowym. Jednocześnie dzięki zastosowaniu metody transferu ryzyka poprzez należące do grupy KSSAF towarzystwa wewnętrzne mogła dodatkowo znacznie obniżyć jego koszty. Towarzystwa wewnętrzne dają bowiem przede wszystkim możliwość reinwestycji płaconych przez siebie składek, zyski podatkowe, ale też i bezpośredni dostęp do, jak się powszechnie uważa - tańszego i bardziej elastycznego, rynku reasekuracyjnego.

W Polsce niewiele jeszcze firm zdecydowało się na budowę własnych towarzystw wewnętrznych z prawdziwego zdarzenia. W tej chwili można mówić praktycznie o dwu takich działających organizmach opartych na zarejestrowanych w naszym kraju ubezpieczycielach. Jeden z nich przeznaczony jest jednak raczej do pisania ryzyk klientów niż samej firmy matki. W tej chwili nie funkcjonuje chyba żadne polskie towarzystwo wewnętrzne ulokowane klasycznie tj. off-shore. Za to znaczna część firm z kapitałem zachodnim korzysta - świadomie lub poprzez swoje firmy-matki - z rozwiązań oferowanych przez alternatywny rynek transferu ryzyka.

Taki stan rzeczy - normalny dla rynków rozwijających się - wynika przede wszystkim z niedoszacowania przez zarządy firm ryzyka wynikającego ze zdarzeń losowych, odpowiedzialności cywilnej różnego rodzaju oraz tych elementów ryzyka spekulatywnego, które mogą być transferowane na zasadach podobnych do klasycznych ubezpieczeń. Konsekwencją są stosunkowo niskie nakłady na ubezpieczenia i brak nacisku na szukanie w tym zakresie znacznych oszczędności. Operacje związane z tworzeniem lub wynajmowaniem towarzystw wewnętrznych zaczynają się bowiem opłacać dopiero dla składek rzędu około 1 mln dolarów rocznie.

Dodatkowo nakłada się na to niewielka świadomość polskich managerów, co do możliwości związanych z transferem ryzyka. Nie można również ukrywać, że wśród polskich ubezpieczeniowców tylko niewielu jest zainteresowanych tego typu nowoczesnymi rozwiązaniami oraz ma wiedzę i kontakty by je przeprowadzić.

Marcin Z. Broda

 

 

Uwaga!

Jest to część prowadzonego przeze mnie dawniej, starego serwisu ryzyko.pl. Znaczna część informacji na tej stronie może więc być już nieaktualna a nawet fałszywa.

Z drugiej strony czasem można przekonać się jakie były przewidywania i plany, a jak potoczyła się rzeczywistość..

Marcin Z. Broda

 

 

Profesjonalnie o ubezpieczeniach..

Dziennik Ubezpieczeniowy

Miesięcznik Ubezpieczeniowy

 

 
 Strona przygotowana przez Ogma Sp. z o.o.